Korzystając z tego, że mąż wybrał się na zajęcia angielskiego, a dziecko przejęła babcia postanowiłam spróbować maseczki algowej. Jak wiadomo człowiek wygląda średnio atrakcyjnie z maską algową na twarzy, więc raczej unikam możliwości by ktoś mnie zobaczył :)
Tym razem pod maskę dałam sobie także immunoserum. Natomiast zamiast wody mineralnej dodałam hydrolatu oczarowego. Dzięki temu maska ma zadziałać jeszcze lepiej.
Maska ma pomarańczowy kolor, a dzięki dodaniu hydrolatu również pięknie pachniała. Niestety ten ładny kolor to zasługa chemicznego barwnika Ci 15985. Jest to żółto pomarańczowy barwnik azowy - chemiczny. Szkoda. Zresztą inne maski też mają sztuczne barwniki, a szkoda bo po co. Pomarańczowy, zielony, biały potwór ;) co za różnica.
Maska z papają nadaje się do każdego rodzaju cery. Papaja zawiera enzym papinę który działa niczym peeling ( eliminuje martwe komórki skóry ) oraz aminokwasy stymulujące odnowę komórek.
Niestety mimo ładnej cery po zdjęciu twarz była zaczerwieniona przez 20 minut. Myślę, że to jednak nie wina maski, a hydrolatu ( za tydzień zrobią ją ponownie ale z wodą i wtedy dopiszę akapit jak wyglądała moja buzia po masce z wodą. Jestem prawie pewna, że to wina hydrolatu. Twarz jest wygładzona ale na mnie osobiście większe wrażenie zrobiła maska oczyszczająca.
Jest to wina hydrolatu. Po masce z wodą twarz nie była zaczerwieniona. Nadal jednak jestem fanką maski oczyszczającej.